wtorek, 24 grudnia 2013

Świąteczny imagin z Louisem

Występują:
Eleanor White
Louis Tomlinson
Johannah "Jay" Darling, Charlotte "Lottie" Tomlinson, Félicité "Fizzy" Tomlinson, Daisy i Phoebe Tomlinson

Z łóżka wyciągnął mnie przyjemny zapach igliwia. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy na korytarzu napotkałam Louisa starającego się dociągnąć choinkę do salonu.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie!- powiedział ledwo trzymając choinkę.
Szybko poszłam mu na ratunek. Cały czas się uśmiechałam.
Postawiliśmy sosnę w rogu pokoju, a on szybko mnie przytulił. Znów poczułam te jego strasznie drogie perfumy. Ustami lekko dotknęłam płatka jego lewego ucha.
-Sto lat!- szepnęłam.
Wyciągnęłam rękę nad nasze głowy, mocno trzymając w dłoni jemiołę. Chłopak spojrzał tymi magicznymi niebieskimi oczami nad siebie. Po salonie rozniósł się jego piękny, zaraźliwy śmiech. Delikatnie cmoknął mnie w policzek, a potem klepnął w tyłek. Wyprostowałam się, a na mojej twarzy malowało się zdziwienie.
-Tylko tyle?- oburzyłam się.
Znów się zaśmiał. Ma wspaniały śmiech.
-A na co liczyłaś, niewiasto, pokazując mi się tylko w koszuli?- zapytał teatralnie.- I to w dodatku w mojej koszuli w paski?!
Zachichotałam, a on obserwował każdy mój ruch. Byłby z niego wspaniały aktor, lecz on wybrał karierę muzyczną, co mu wyszło na dobre.
-Oh! Wybacz panie, lecz nocne igraszki ze mną, bez koszuli, ci się podobały- zauważyłam przybierając taki sam ton głosu jak on.
Nagle spoważniał, uśmiech zszedł z jego twarzy. Ja spojrzałam na niego, a jego wzrok powędrował nad moje ramię. Usłyszałam znajome chrząknięcie i szczerze dziękowałam Bogu, że po za paskowaną koszulą Louisa, miałam na sobie także bieliznę. Odwróciłam się na pięcie. Moje oczy zauważyły cztery wesołe dziewczynki, choć już nie takie małe, oraz dorosłą kobietę, w błogosławionym stanie, o kamiennym wyrazie twarzy.
-Lottie, weź siostry i idźcie się rozpakować- poinstruowała najstarszą z córek.
Nastolatka posłusznie pociągnęła siostry oraz walizki na korytarz. Spłonęłam rumieńcem. Poczułam dłoń Louisa chwytającego moją rękę.
-Następnym razem bądźcie bardziej ostrożni- poprosiła Jay z uśmiechem na twarzy.
Kamień spadł mi z serca. Jay jest wspaniałą kobietą, o przesympatycznym charakterze, lecz przede wszystkim była matką Louisa. Uwielbiałam pogaduchy z Jay, lecz paradowanie przed nią , i jej czterema córkami, w samych majtkach i koszuli jej, jak na razie, jedynego syna nie robi piorunująco dobrego wrażenia.
-Dobrze- spuściłam głowę i na jednej nodze pobiegłam do pokoju. Czym prędzej zrobiłam to co do mnie należało, a następnie popędziłam do kuchni, skąd roznosił się wspaniały zapach pierdolników (czyt. pierników). Zauważyłam Louisa bawiącego się ze swoimi siostrami i naszła mnie ochota na.... małego Tomlinsonka biegającego po tym, zbyt często, pustym, ogromnym domu.
-Ładnie wyglądają nie sądzisz?- zapytała cicho Jay kładąc rękę na moim ramieniu.
-Kiedyś będzie idealnym ojcem- stwierdziłam patrząc jak rozśmiesza Daisy i Phoebe.
-I oby jak najszybciej- powiedziała ze śmiechem.
Spojrzałam na nią podejrzliwie. Czy ona coś sugeruje? Czy ja powinnam o czymś wiedzieć?

***
-Lottie, Fizzy, Daisy, Phoebe!- krzyknęłam, a cała czwórka zjawiła się w świątecznie ustrojonym salonie.
W rogu stała pięknie pachnąca choinka ustrojona w różnokolorowe bombki i inne ozdoby. Stół był wypełniony różnego rodzajem potraw. Piękny zapach roznosił się po mieszkaniu. Rzadko kiedy jest tu tak przytulnie, miło i rodzinnie. Zazwyczaj wracam po pracy do pustego, ogromnego domu, do którego jego właściciel zaglądał zdecydowanie zbyt rzadko. Poczułam jak Louis mnie przytula od tyłu, a dziewczynki odwracają wzrok. Zachichotałam cicho gdy Louis pociągnął mnie na korytarz. Byliśmy sami, a po jego zbyt poważnym wyrazie twarzy nie mogłam się niczego spodziewać.
-Kocham Cię, wiesz?- zapytał.
-Ja Ciebie też- odpowiedziałam zatapiając się w błękicie jego oczu.
-Zamknij oczy- poprosił.
Posłusznie wykonałam jego polecenie. Ujął moją dłoń i delikatnie wcisnął mi pierścionek na palec. Otworzyłam oczy i zauważyłam śliczny pierścionek z wielkim diamentem.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba i...
-Jest piękny!- przerwałam mu.
Mocno objęłam jego szyję, a on dokończył swoją wypowiedź:
-...Chcę byś wiedziała, że właśnie się zgodziłaś na nasze małżeństwo.
Odsunęłam się od niego na chwilkę i znów spojrzałam w te, pełne wątpliwości i strachu, błękitne oczy. Uśmiechnęłam się najszerzej i najpiękniej jak umiałam.
-To twoje urodziny, a mimo wszystko to ty sprawiłeś mi najpiękniejszy prezent jaki mogłam dostać- powiedziałam.
-Czyli bierzemy ślub?- zapytał uradowany.
-Nawet teraz!- odpowiedziałam bez namysłu.
Louis zaczął krzyczeć ze szczęścia. Uniósł mnie i zrobiliśmy pełen obrót. Krzyki Louisa przyciągnęły na korytarz całą rodzinę mojego przyszłego męża.

__________________________________________________
Ten imagin mi się wyjątkowo podoba. Nie wiem co w nim takiego jest. Może to mój ulubieniec lub ten świąteczny nastrój?

Smutno mi, bo pod imaginem z Niallerem jest 11 kom., a pod następnym (z Zaynem) tylko 7 kom. w tym 2 moje. Nie lubicie mnie czy jak?

Wesołych Świąt!

wtorek, 17 grudnia 2013

Imagin z Zaynem

Występują:


Spojrzałam na puste trybuny i boisko. Zwilżyłam wargę językiem. Kciukiem jeździłam po małej literce "Z" wytatuowanej na prawym, górnym rogu mojego nadgarstka. Smutny wyraz twarzy zupełnie nie pasował do miłej atmosfery tego dnia.
-Katy- Amy usiadła obok mnie.
Nie zareagowałam. Powinnam być szczęśliwa, lecz.. nie jestem.
-Chodź- pociągnęła mnie.
Wstałam i ruszyłam za nią. Od razu wiedziałam, że ciągnie mnie do domu. Szłyśmy w ciszy. Wiedziała, że nie mam ochoty na rozmowę. Mimo wszytko nie chciałam tej ciszy.
-To prawda, co mówią?-zapytałam.
Przytaknęła potwierdzająco głową. Spojrzałam na nią przerażonym wzrokiem.
-Katy, nie martw się- powiedziała.
Prychnęłam głośno. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam... jego. Czarne włosy postawił na żelu. Kilkudniowy zarost dodał mu męskości. Zauważałam jego umięśnione ciało, o którym kiedyś tylko marzył. Teraz wyglądał bardziej jak.... gangster, niż chłopak, który był moim przyjacielem. Gdybym go nie znała, unikałabym go. Wygląda na niebezpiecznego. Zmienił się.
Poczułam jak moje mięśnie się napinają. Praca serca przyśpieszyła, ale mimo to nie umiałam złapać oddechu. Zrobiło mi się duszno i gorąco, a nogi były jak z waty. Położyłam rękę na ramieniu Amy by się podeprzeć i nie upaść na ziemię. Przełknęłam ślinę.
-Katy, spokojnie- powiedziała Amy.- To tylko jakiś niebezpieczny typ.
-Który jest moją cholernie przystojną pierwszą miłością- dopowiedziałam.
Razem z nim szło czterech kolejnych chłopaków.
Pierwszy z nich miał idealnie rozkopaną, brązową czuprynę. Wesoły uśmiech i niebieskie oczy emitowały miłością i radością. Szedł z nim za rękę chłopak z zabójczym uśmiechem oraz słodkimi dołeczkami w policzkach. Jego loki wyglądały bardzo pociągająco, a zielone spojrzenie było bardzo seksowne. Obok tej dwójki szedł kolejny brunet. Wydawał się być najbardziej poukładanym z całej piątki. Miał wspaniałe brązowe włosy i oczy, które hipnotyzowały. Niedaleko szedł farbowany blondyn. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w piersi każdej napotkanej, ładnej dziewczyny.
Wpatrywałam się, w niego i jego przystojną bandę, jak każda rozsądna dziewczyna w okolicy. Byli rzadko spotykanym zjawiskiem. Wyglądali jak jakiś gang, w którego skład wchodzą sami dilerzy narkotyków.
Poczułam na sobie jego spojrzenie. Ledwo stałam na nogach, a on dobrze o tym wiedział. Amy podtrzymała mnie ręką, a Zayn powoli szedł w moim kierunku. W pewnym momencie się zatrzymał, powiedział coś swoim nowym przyjaciołom, a po chwili, sam, znów się do mnie kierował. Zaczęłam się bać, że moje serce zaraz wyskoczy z mojej klatki piersiowej i pobiegnie na łąkę zbierać kwiatuszki.
-Hej Katy- przywitał się.
Wbiłam paznokcie w ramię Amy, a dziewczyna syknęła cichutko z bólu.
-H...Hej..Za..Zayn- jąkałam.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Spodziewał się takiej reakcji?
-Amy, spodobałaś się blondynowi, idź z nim pogadać- powiedział.
Chciał się pozbyć mojej ostatniej podpory? Czy ten człowiek nie rozumie, że niektórzy ludzie w pewnych sytuacjach po prostu muszą mieć przy sobie przyjaciół-podpory życiowe.
Amy niechętnie ruszyła w kierunku reszty chłopaków.
-Tylko nie zarywaj do tego lokowatego- Zayn uprzedził Amy.- Louis, jego chłopak,  jest o niego bardzo zazdrosny.
Amy powoli mnie opuszczała.
-Tęskniłem- Zayn zrobił krok w moim kierunku, a krok do tyłu.
-Dlatego przedłużyłeś swój pobyt w Londynie o kilka lat? - zapytałam z wyraźnym rozdrażnieniem w głosie.
-Katy, ja tam musiałem zostać- zaczął.- zawodowo.
-Od kiedy łamacz serc to zawód?-zapytałam drwiąco.
Spuścił na chwilkę wzrok.
-Katy, kochanie- złapał moje dłonie.
Szybko je wyrwałam. Czy on jest totalnym idiotą?! Zostawił mnie, nasz związek, a co ważniejsze naszą przyjaźń by pojechać na "kilka dni" do Londynu. Wrócił po trzech latach i myśli, że wszystko będzie dobrze?  Nie odzywał się cały ten czas, a jedyne informacje o jego życiu miałam od jego matki.
-Odwal się!- krzyknęłam.
Obróciłam się na pięcie i jak najszybciej chciałam uciec jak najdalej od niego. Amy po chwili znalazła się obok mnie.
-Ten debil- zaczęłam.
-Słyszałam- przerwała mi.
***

-Ale przypomnij sobie te wszystkie spędzone z nim chwile- powiedziała Amy.
Siedziałyśmy u niej w domu. Piłyśmy herbatę siedząc na kanapie przed telewizorem.
-Amy, ale ja go już nie chcę znać- przypomniałam jej.
Upiła kolejny łyk gorącej herbaty. Ja położyłam moją szklankę na stole i podeszłam do barku. Wyciągnęłam z niego pierwszą lepszą butelkę.
-Mam ochotę na coś mocniejszego- poinformowałam Amy.
Dziewczyna zachichotała cicho kładąc szklankę z herbatą na stolik. Podeszła do mnie, pijącej właśnie procenty. Wzięła mi butelkę i wypiła dość spory łyk.
-Ten dupek nie pamięta o moich urodzinach- wyżaliłam się mojej przyjaciółce.
-Nie martw się. Jeszcze spotkasz tego jedynego, solenizantko- pocieszała mnie.
-Mam nadzieję- powiedziałam.
Wypiłam kolejne łyki alkoholu i podałam go Amy. Dziewczyna, tak jak ja, porządnie się napiła.
-Nienawidzę go- warknęłam.- I chyba ciągle kocham.
Amy wypluła zawartość jej jamy ustnej.
-Coś ty powiedziała?- zapytała z niedowierzaniem.
Chciała usłyszeć, że moje uczucie do Zayna doszczętnie wygasło, lecz w moim sercu żarzył się jeszcze mały płomyk uczuć do niego.
-Chyba go jeszcze kocham- wyszeptałam.

***

Totalnie pijana wracałam do domu zataczając kręgi. Nogi mi się plątały, a umysł odleciał w nieznaną mi dotąd krainę. Nie piję, więc było to dla mnie nowe doświadczenie. Okolice, choć znajoma, była jakaś inna-mroczna. Dotarłam do mojego domu. Potknęłam się o coś i wywróciłam na beton. Jęknęłam cicho z bólu.
-Katy?-usłyszałam.
Obróciłam się w stronę, z której dochodził owy głos i zauważyłam Zayna leżącego na moim trawniku przed moim domem.
-Co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona.
-Czekam na ciebie tutaj o 6 na wieczór- odpowiedział.
Szeroko otworzyłam oczy. Mimo iż byłam pijana coś docierało do mojego mózgu. Złapałam jego rękę i pociągnęłam go do domu. On pomógł mi tam dotrzeć. Widziałam zdziwienie na jego twarzy gdy poczuł ode mnie smród alkoholu. Otworzyłam drzwi, a on zaprowadził mnie do mojego pokoju. Gdy leżałam na łóżku poczułam przypływ adrenaliny. Zayn chciał odejść, lecz ja złapałam jego bluzkę i mocno przyciągnęłam. Zaczęłam go całować. Nie stawiał mi się, chyba mu się nawet podobało. Przynajmniej mam taką nadzieję. Z jego ust wydobyło się tylko ciche zdanie:
-Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham.

__________________________________
Przepraszam,  że musieliście tyle czekać (rodzice i te sprawy).  A poza tym chyba straciłam (fałszywą) przyjaciółkę. Nie będę za nią płakać czy tęsknić, bo na szczęście mam jeszcze Sandrę- moje kochanie.
Rozgadałam się o moich sprawach....
ZAPRASZAM DO ZAGLĄDANIA DO ZAKŁADEK!
Zauważyliście zmiany?

Kocham Was i nie, nie napisze książki!

DO ANONIMÓW: PODPISUJCIE SIĘ JAKOŚ, PROSZĘ!

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Imagin z Niall'em

Małe śnieżynki powoli spadały na ruchliwe ulice Londynu. Każdy szedł w swoją stronę. Po głowie zaczął mi chodzić mój wspaniały przyjaciel. Był bardzo przystojnym, niskim chłopakiem. Uwielbiałam bawić się jego farbowanymi, blond włosami. Były... wyjątkowe.
On niestety wyjechał. Opuścił rodzinne Mullingar by, jak on to ujął, wybrać cel w swoim życiu i poznać tę jedyną. Szkoda tylko, że nie wiedział jak bardzo zabolały mnie te słowa, gdy powtórzyła mi je Maura. Nigdy nie był egoistą, lecz w tamtej chwili byłam wstanie zmienić na ten temat zdanie o nim. Najbardziej bolało mnie jednak w tamtej chwili to, że nie o jego wyjeździe dowiedziałam się jako ostatnia, od Bobby'ego. Moja wiara w naszą przyjaźń powoli słabła.
Teraz jednak postanowiłam pójść w jego ślady; usamodzielnić się, pomyśleć o założeniu rodziny i mojej przyszłości finansowej. Londyn był dla mnie teraz drugim domem. To miasto otworzyło mi oczy na wiele spraw, których wcześniej nie dostrzegałam.
Ciemność wdarła się na londyńskie ulice. Mgła zmniejszała widoczność, przez co Londyn przypominał opuszczone miasto z jakiegoś niskobudżetowego horroru, niż ten piękny Londyn, w którym się zakochałam. Mimo wszystko obleciałam mnie strach i nieprzyjemny dreszcz. Usłyszałam kroki. Mężczyzna, pomyślałam. W duchu modliłam się by był to jakiś prawnik, lekarz czy sławny polityk, któremu gwałt lub pobicie nie pomogły w wygraniu wyborów.
Poczułam mocne szarpnięcie i przeszywający ból w moim prawym ramieniu. Odór alkoholu wdarł się do mojego organizmu przez nozdrza. Usłyszałam psychiczny chichot mężczyzny.
-Takie młode, piękne kobiety nie powinny same spacerować w taką pogodę po tej okolicy- językiem przejechał po mojej szyi.
Pierwsza łza spłynęła mi po policzku.  Przerażenie sparaliżowało każdą część mojego ciała. Ten dupek tylko na tym skorzystał. Znów się zaśmiał.
-Nie jestem twoim psychiatrą- spróbowałam się wydostać z jego objęć.- Dziwką też nie!
Mężczyzna mocno uderzył mnie w policzek. Szybko położyłam zmarzniętą dłoń na obolałym miejscu.
-Ty gnojku!- usłyszałam czyjś krzyk.
Nie był to jednak głos tego psychola. Ten głos był mi dziwnie znajomy, kojący.
Upadłam pod wpływem kopnięcia mężczyzny. Moja noga cholernie zaczęła boleć, a ja syknęłam cichutko z bólu jaki wypełnił moje ciało. Ten dupek oddalił się ode mnie. Mimo egipskich ciemności dostrzegłam dwie czarne postacie okładające i kopiące mężczyznę z każdej strony. Ja nie kryłam łez, które płynęły po moich policzkach jak wartki strumień w czasie pory deszczowej.

***
-To na pewno ona?- usłyszałam.
Poczułam przyjemne ciepło i miły dla nosa zapach. Miękki koc otulający moje ciało był wspaniały. Jednak uczucie, że ktoś cały czas mnie obserwuje niezbyt mi się podobało. Delikatnie otworzyłam oczy. Zobaczyłam pięć różnych postaci.
Pierwsza z nich miała czarne włosy i ciemną karnację idealnie pasującą do czekoladowych tęczówek. Tatuaże zdobiące jego umięśnione ciało sprawiały, że mężczyzna wyglądał seksownie i niebezpiecznie.
Obok niego siedziało dwóch następnych. Jeden z nich miał idealnie rozkopaną, brązową czuprynę. Wesoły uśmiech i niebieskie oczy emitowały miłością i radością.
Na jego kolanach siedział chłopak z zabójczym uśmiechem oraz słodkimi dołeczkami w policzkach. Jego loki wyglądały bardzo pociągająco. 
Obok tej dwójki siedział kolejny brunet. Wydawał się być najbardziej poukładanym z całej piątki. Miał wspaniałe brązowe włosy i oczy, które hipnotyzowały.
Na fotelu niedaleko spoczął farbowany blondyn. Jego niebieskie tęczówki cały czas się we mnie wpatrywały.
Uśmiechnęłam się słabo, a blondyn już był przy mnie. Czyli jednak nie zmienił się tak bardzo jak twierdziła Maura. 
-[T.I.] co ty tu kurwa robisz?- zapytał Niall.
Przyglądałam mu się. Zmienił fryzurę, a jego twarz nabrała więcej męskich rysów. Głos, choć nadal podobny, nie był już chłopięcy. 
-Nie wiem- powiedziałam cicho.
Dłonią zaczął gładzić mój obolały policzek. Syknęłam cicho. Odsunął rękę, lecz widząc moją niezadowoloną minę znów zaczął jeździć palcami po moim policzku.
-Ty go wczoraj...?-zapytałam cichutko.
Chciałam porozmawiać tylko z nim, nie z jego przyjaciółmi, kolegami czy kim oni tam byli. Niall chyba zrozumiałam. Odwrócił głowę i spojrzał na chłopaków, którzy już po chwili opuścili pomieszczenie.
-Tylko grzecznie mi tu- powiedział, któryś z nich wychodząc.
-Pieprz się, Louis!- krzyknął Niall.
Nie było mu do śmiechu.
-Tylko z Harry'm!- usłyszeliśmy w odpowiedzi.
Horan przewrócił oczami, a ja cicho zachichotałam. Na chwilę poczułam się jak kiedyś, w Mullingar, lecz obolałe ciało nie pozwoliło mi na długie przebywanie w tym upojnym stanie.
-Niall, tęskniłam- szepnęłam.
Blondyn posmutniał. Gładził ręką moje włosy. Wpatrywałam się w niego, lecz on ani drgnął. Nagle pochylił się i delikatnie musnął moje wargi. Uśmiechnęłam się pogłębiając pocałunek. Trwaliśmy w tym stanie kilka wspaniałych minut.
-Zabiję tego fiuta, który ci to zrobił- obiecał Niall.
-Nie- powiedziałam cicho.
______________________________________
Gówno :c

piątek, 6 grudnia 2013

Imagin z Harry'm cz.2

Odjechał, a ja zalałam się łzami. Miałam wielką ochotę wypełnić czymś pustkę, która opanowała moje serce. Niestety znałam tylko jedną osobę potrafiącą mi w tym pomóc. Jednak właśnie on mnie zdradził. Moje rzekomo pikające serduszko rozpadło się na milion drobnych kawałeczków i tylko on potrafi skleić je w całość. Potrzebowałam go by mnie pocieszył i podniósł na duchu po krzywdzie jaką mi wyrządził. Był jedynym lekiem na chorobę wywołaną nim samym. Niesamowite co ze mną może zrobić, nawet teraz!
Usłyszałam pukanie. Odwróciłam się w kierunku drzwi. Powoli się otworzyły. Zauważyłam włosy Sylvii. Przyjaciółka ostrożnie weszła do pokoju. Uśmiechnęłam się lekko. Ona wiedziała, że będę robiła dobrą minę do złej gry. Taka już jestem.
-Co on ci zrobił?- zapytała spokojnie.
Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Opadłam bezsilnie na łóżko. Nie mogłam powstrzymać łez.
-On mnie zdradzał- wyżaliłam się.
Sylvia spojrzała na mnie, a jej oczy były okropnie wielkie. Złość wymalowana na jej twarzy nie wróżyła niczego dobrego.
-A ja tego gnoja tu wpuściłam- wysyczała przez zęby.
Natychmiast wstałam i przytuliłam przyjaciółkę.
-Nie mów tak o nim- poprosiłam.
Syliva poklepała mnie tylko po plecach. Moje łzy zostały wsiąknięte przez bluzkę przyjaciółki. Potrzebowałam jej teraz, a pewnie już knuje jak się zemścić na Harry'm.
-Powiedział, że mnie kocha- wyjawiłam.
-Pf! I myśli, że ty w to uwierzysz?- prychnęła głośno odsuwając się we mnie.
Panele, którymi wyłożona została podłoga, były teraz wyjątkowo interesująca.
-[T.I.], proszę, powiedz, że ty mu nie wierzysz.
Sylvia usiadła na brzegu łóżka. Usłyszałam jak głośno westchnęła. Usiadłam obok niej. Może i teraz wyszłam na idiotkę, lecz ja go kocham. Dla miłości straciłam głowę. Dla Harry'ego straciłam głowę. Nic na tu już nie poradzę. Serce nie sługa.
-Sylvia, ja..- wyjęknęłam.
Ona znów głośno westchnęła. Cały czas doskwierało mi bolesne kłucie w sercu i to poczucie pustki. W tej chwili nikt nie był w stanie naprawić mojego serca, poza Harry'm. Jemu jednak nie pójdzie to zbyt łatwo.
Sylvia wstała, a ja odprowadziłam ją wzrokiem. Zamknęła drzwi, a ja zapragnęłam zatopić swoje myśli w smętnych piosenkach. Urzekła mnie piosenka "Half A Heart", lecz nie potrafiłam jej słuchać. Głos Harry'ego zbyt mnie ranił.

***
Zimny wiatr muskający moją nagą skórę sprawił, że pojawiła się tak zwana "gęsia skórka". Ciemność, choć teraz mnie trochę przerażała, działa na moją korzyść. Mogłam do woli płakać, a nikt by mnie nie rozpoznał. Ławka, na której siedziałam, przywołała u mnie miłe wspomnienia. Palcami jeździłam po wyrytym serduszku. Gdy spojrzałam na napis mieszczący się w jego środku łza spłynęła mi po policzku.
"-Zawsze będziemy tutaj przychodzić- powiedział.
Spojrzałam na jego zielone oczy, w których pojawiły się wesołe iskierki. Ruchem ręki poprawiłam mu loki opadające na czoło. Moje ręce spoczęły na jego policzkach. Jego twarz powoli zbliżyła się do mojej. Z uśmiechem poczułam jego wargi na moich ustach."
Uśmiechnęłam się lekko cały czas płacząc. Przejechałam rękami po napisie wyrytym w środku serduszka. Pociągnęłam nosem.
"-Harry, co ty robisz?-zapytałam śmiejąc się.
-Chwila- odpowiedział zasłaniając mi wszystko plecami.
Delikatnie przytuliłam się do Harry'ego od tyłu. Usłyszałam ciche mruknięcie. Z uśmiechem złapałam za jego koszulkę i delikatnie ją podniosłam.
-Skończyłem- oznajmił odsłaniając mi swoje arcydzieło.
Spojrzałam na owe arcydzieło. Zastygłam w ruchu widząc wyryte scyzorykiem na "naszej ławce" serduszko. W jego środku było wyraźnie napisane "[T.I.] + Harry". Uśmiechnęłam się. Wzięłam scyzoryk z ogromnej ręki Harry'ego. Staranie wyryłam przy serduszku napis "Forever". 
-Masz rację. Teraz lepiej- pokazał swoje śliczne dołeczki.
-A z jakiej to okazji?- zapytałam wskazując nasze dzieło.
-To nasza pierwsza randka, był pierwszy pocałunek- zaczął.- A poza tym chcę pokazać ludziom, że ta ławka należy do nas!".
Usłyszałam kroki. Mało kto chodził o tej późnej porze po ciemnym parku. Oczywiście, nie licząc zdołowanych dziewczyn przeżywających bolesne rozstanie z pierwszą, prawdziwą miłością. Z ciemności wyłoniła się wysoka, chuda postać. Owa postać usiadła na ławce obok mnie. Spojrzałam w tą stronę. Zauważyłam smutną zieleń w oczach, które zawsze podziwiałam.
-Co ty tu robisz? Sama?-zapytał.-Coś ci się mogło stać.
Nie odezwałam się. Harry przysunął się bliżej mnie. Poczułam jego silną ręką obejmującą moje drobne ciało. Harry spojrzał na nasze dzieło.
-Minął już miesiąc od kiedy się wyprowadziłaś - stwierdził.- Nie odzywałaś się, nie dawałaś znaku życia.
-Harry- zaczęłam.
On jednak nie pozwolił mi dokończyć. Delikatnie zaczął mnie pocałować. Inaczej niż kiedykolwiek. Bałam się, że ta chwila będzie trwała zbyt krótka niż bym tego chciała. Harry oderwał się ode mnie, lecz ja mu na to nie pozwoliłam. Nasz pocałunek był bardzo delikatny, pełen uczucia. 
-Kocham Cię- powiedziałam.
Zobaczyłam jego szczęśliwą twarz, dzięki której szeroko się uśmiechnęłam.
-Pragnę Cię- zaczął Harry.- [T.I.] jesteś miłością mojego życia, tą jedyną! Potrzebuję Cię bardziej niż powierza, bardziej niż czegokolwiek. Chcę mieć z Tobą dzieci i chce żebyś uczyniła mnie najszczęśliwszą osobą na tym świecie.
Harry uklęknął przede mną. Z kieszeni wyjął małe, czarne pudełeczko. Otworzył je, a moim oczom ukazał się śliczny, pewnie bardzo pierścionek.
-Uczyń mi ten zaszczyt i zostań moją żoną- powiedział Harry.
-Oczywiście- wyjąkałam.-Oczywiście, że tak Harry!

________________________________
I oto 2 cz. imagina z Harry'm. Nie zakładałam, że będzie 2 część, lecz jest.
Z kim następny imagin?

Wesołych Mikołajek.!

czwartek, 5 grudnia 2013

Imagin z Harry'm

Spojrzałam na niego smutnymi oczami. Po głowie chodziło mi mnóstwo pytań; Dlaczego on mi to zrobił? Czy on coś jeszcze do mnie czuje? Czy kiedykolwiek czuł? Starałam się je wypędzić, jednak się nie dało. Szybko i byle jak wrzucałam ubrania do walizki.
Bardzo chciałam zobaczyć te dołeczki w jego policzkach i najpiękniejszy uśmiech jaki widziałam, lecz teraz mogłam się tylko wpatrywać jego pobladłą twarz i czerwone ścieżki, które wyznaczyły jego łzy.
Zamknęłam walizkę i wybiegłam z tego domu. Jak najszybciej przemierzyłam Londyn i zapukałam do znanych mi drzwi. Gdy one się otworzyły moja przyjaciółka wyglądała na przerażoną. Wyglądałam aż tak okropnie?
-[T.I.], ty płakałaś?-zapytała.
Czyli jednak było widać. Starałam się to ukryć okularami, kapturem i chustką owiniętą wokół mojej szyi i ust.
-Mogę wejść?-zapytałam cicho unikając odpowiedzi.
Przyjaciółka gestem zaprosiła mnie w głąb domu. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Powoli zaczęłam ściągać mój kamuflaż, który zresztą nie spełnił swojego zadania, a Sylvia usiadła obok mnie. Objęła mnie ramieniem, a ja mocno się w nią wtuliłam. Moje łzy od razu wydostały się na wierzch i spłynęły po moich policzkach.
-Chodź do pokoju. Odpoczniesz- Sylvia wstała i zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju.
Usiadłam na łóżku.
-Jakbyś czegoś potrzebowała to mów- oznajmiła.
Sylvia wyszła zostawiając mnie samą. Przypomniałam sobie te wszystkie miłe chwile spędzone z Harry'm. Nasze pierwsze spotkanie, pocałunek, pierwszy raz. Nie żałowałam żadnej chwili z nim spędzonej. Mimo to bardzo mi go brakuje.

"-Witaj ślicznotko- przywitał się.
Wiatr rozwiał moje włosy, a jego loki. Krople morskiej wody spływały po jego rozgrzanym ciele. Był bardzo seksowny. Uśmiechnął się szeroko, a w jego policzkach pojawiły się dwa słodkie wgłębienia.
Zarumieniłam się. Jego zielone oczy cały czas lustrowały moje ciało. Był zdecydowanie wyższy, więc mógł bezczelnie wpatrywać się w mój biust.
-Z kim się założyłeś?- zapytałaś dociekliwie."

Pamiętam jak pięknie wyglądał gdy uczył mnie surfowania. Szkoda tylko, że on sam nie posiadł jeszcze tej umiejętności. Uśmiechnęłam się, a kolejna łza spłynęła mi po policzku. Brakuje mi go, cholernie mi go brakuje. On był całym moim światem. A teraz? Tęsknię za nim, lecz to tylko i wyłącznie jego wina.

"-[T.I] nie bądź głupia. Wszyscy wiedzą, że Harry nie jest ci wierny- powiedziała Caroline, jedna ze stylistek chłopaków.
Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem. Nie chciałam tego słuchać. Zdawałam sobie z tego sprawę, choć Harry nigdy mi o tym nie mówił. Każdy to powtarzał. Nie chciałam ich słuchać. Cały czas miałam nadzieję, że to wszystko co oni mówią to jedno wielkie kłamstwo."

Nie chciałam by mi to co chwile powtarzali. Fanki Harry'ego cały czas zarzucały mi, że na zdjęciach z nim nie jestem szczęśliwa. Zarzucały mi, że jestem z nim dla pieniędzy i sławy. Tylko jak miałam im pokazywać, że jestem szczęśliwa?


"-Harry, możemy porozmawiać?- zapytałam.
Pociągnęłam go do naszego pokoju. Chłopcy oraz reszta gości została w salonie nie przerywając sobie imprezy. Gdy weszliśmy do pokoju od razu zamknęłam drzwi.
-Zdradzasz mnie?- zapytałam od razu.
Harry spojrzał na mnie zdziwiony. Przez chwilę zapadła cisza. Obserwowałam swoje buty, a po chwili spłynęła pierwsza łza. Harry nadal się nie odzywał. Objął mnie swoimi silnymi ramionami.
-[T.I] to nie tak jak myślisz- zaczął, a coraz więcej łez spływało po moich policzkach.- Nie chciałem.
Wyrwałam się z jego objęć. Po jego policzku spłynęła łza.
-Ile ich było?- zapytałam.
Patrzyłam wszędzie, tylko nie na niego. Nie chciałam na niego patrzeć. Ten ból był okropny.
-Nie wiem- odpowiedział.- Dużo."

Kolejne łzy spłynęły po moim policzku. Nie mogłam się powstrzymać. Poduszka była już cała mokra. Usłyszałam pukanie. Otworzyły się drzwi.
-Nie chciałam go wpuszczać- powiedziała i odsunęła się.
Do pokoju wszedł Harry. Łzy nie przestawały wypływać z moich oczu. Usiadł na brzegu łóżka. Było słuchać tylko moje łkanie.
-[T.I.]- szepnął.
Nie odezwałam się. Kocham go...Kochałam go. On o tym nie wie i nigdy się nie dowie. Nigdy nie usłyszałam od niego tych słów. Nie wiem dlaczego ze mną był, skoro mnie nie kochał. Pewnie byłam dla niego kulą u nogi. Mógł to w każdej chwili zakończyć.
-Kiedyś obiecałem sobie, że nie pozwolę byś prze ze mnie płakała- powiedział.
Nie udało ci się, Harry. Spójrz na mnie! Płaczę, cały czas płaczę.
Harry przysunął się bliżej mnie. Ręką wziął kosmyk moich włosów, które znalazły się na mojej twarzy. Szybkim ruchem uderzyłam go w ową rękę.
-Wiem, że to nic nie zmieni, ale muszę ci to powiedzieć- zaczął.
Poczułam na sobie spojrzenie zielonych tęczówek.
-Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu- kontynuował.- Wiem, że mówię ci to zdecydowanie za późno.
-Wyjdź stąd, Harry- poprosiłam go cicho.
Chłopak wstał i podszedł do drzwi. Gdy złapał za klamkę z jego gardła wydobyły się słowa:
-Kocham Cię i do końca życia będę żałował, że ci to zrobiłem.
Wyszedł, a z moich oczu spłynęły kolejne łzy. Szybko wstałam i pobiegłam do okna. Harry właśnie wychodził z domu Sylvii. Szedł w stronę swojego auta. Spojrzał w stronę okna, w którym właśnie stałam. Był smutny. Ja, choć nie wiem czemu, z moich rąk ułożyłam serduszko i pokazałam je Harry'emu. Oboje się uśmiechnęliśmy.
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu pokazało się "Nieodebrana wiadomość od; Harry ". Szybko kliknęłam i wyświetliła mi się treść wiadomości. "Będę na Ciebie czekał. Do końca życia".
-Kocham Cię, Harry.

_____________________
Imagin nie jest jakoś specjalnie długi, lecz to w końcu pierwszy imagin na tym blogu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.


Kocham Was <3

Hejj.

Witajcie.! Jestem Karolina i to ja będę pisała dla Was imaginy. Nie będę Was zanudzać jakąś paplaniną, dlatego każde pytania kierujcie do zakładki "Pytania". Mam nadzieję, że spodoba się Wam to co piszę. Jestem także otwarta na krytykę. To tyle o mnie!
W najbliższym czasie oczekujcie imaginów!